Wiecie, gdy opowiadam o książce „Wróć do mnie” i kulisach jej powstania u moich słuchaczy często pojawia się niedowierzanie, że pracowałam nad tą książką tyle czasu. Tak, ponad 15 lat zbierałam same materiały, czytałam dzienniki, listy, wspomnienia, przeglądałam stare fotografie czy nagrania. Miałam zaszczyt spotkać się z osobami, które przeżyły wojenne lata na Kresach Wschodnich, z ich bliskimi, rozmawiałam z osobami, które znały moich dziadków (których nie dane mi było poznać).
A wszystko zaczęło się od rodzinnych wspomnień i zwyczajnej chęci zachowania ich jako rodzinnej spuścizny. Dopiero po latach, przeglądając zebrane materiały, uznałam, że to wszystko układa się w piękną, choć tragiczną opowieść o czasach, doświadczeniach i terenach skąd pochodzili moi dziadkowie.
Wiedziałam, że chcąc stworzyć na podstawie zebranych materiałów powieść, muszę zrobić to jak najlepiej, najwierniej, z szacunkiem dla tych, którzy to przeżyli.
Bazując na kalendarzach z lat 30. i 40, księgach adresowych, starych mapach, czasopismach, niezliczonych listach, kartkach z pamiętników i innych zapisków, fotografiach, nagraniach, zaczęłam pisać fragment po fragmencie. Daty, dni tygodnia, fazy księżyca, warunki pogodowe, smaki, zapachy, wydarzenia - wszystko to jest prawdziwe. Odtworzyłam trasę lwowskiej defilady wojskowej, najazd wrogich sił, mniej lub bardziej ważne wydarzenia życia codziennego, lęki i walkę o pożywienie, przetrwanie, o powrót do normalności, gdy wojna dobiegła końca.
Napisanie całej historii zajęło mi prawie dwa lata, podczas których miałam chwile zwątpienia, walczyłam z emocjami, łzami, obrazami w mojej głowie. Ale wiedziałam, że muszę to zrobić, muszę zachować kawałek tamtego świata. I powstała książka dla mnie najważniejsza ze wszystkich.
PS. W Busku mieszkał mężczyzna, którego posądzano o konszachty z siłami nieczystymi, a w okolicznych lasach można było spotkać szeptuchę... Jego i tę szeptuchę również znajdziecie w tej książce.
0 komentarze